Folwark-Skarbimierz
Majówka, a więc obowiązkowo trzeba udać sie w plener. Na dworze choć świeci słońce to ziąb straszliwy. Wieje wiatr i głowę urywa. Aby więc mieć spokojne sumienie co do zaliczenia wycieczki,udajemy się do położonego nieopodal Skarbimierza ( samochodem niestety), bo chodzą po Szczecinie i okolicy słuchy o pięknie odnowionym folwarku i różnorakich w nim atrakcjach. Podjeżdżamy… i rzeczywiście. Folwark – Skarbimierz robi imponujące wrażenie. Pięknie odnowione bydynki folwarczne z czerwonej cegły, a wśród nich stajnie, ujeżdżalnie, wozownia. Są zagrody dla sympatycznych zwierzaków( kucyki,owce, cielaczki, uparty osioł a nawet dziwaczne alpaki) i ciekawie zaprojektowane bistro oferujące same smakołyki. Wszystko odrestaurowane z pietyzmem, dopieszczone w szczegółach.
Jednak chodząc po folwarcznym dziedzińcu nie mogłam pozbyć się przedziwnego wrażenia nierzeczywistości. Było pusto, a doskonałość estetyczna otoczenia potęgowała poczucie absurdalności i jakiegoś bliżej nieokreślonego zawieszenia w czasie. Czułam się tak, jakby przeniesiono mnie w ramy obrazów Paula Delvaux (zobaczcie „Soledad” z 1955r) lub Giorgia de Chirico ( np.”Melancholia ulicy”), moich ulubionych surrealistów. Wydawało mi się, jakby wraz z odrestaurowaniem murów przywołano coś więcej. Czas stanął w miejcu. Wrazenie równie przerażające co intrygujące.
Polecam, przekonajcie się sami, jakie wrazenie na Was zrobi wizyta w tym miejscu. Warto, bo deser tiramisu był po prostu rewelacyjny, a alpaki jedyne w swoim rodzaju.