Niby takie proste
Wiązanka z drobnych fioletowych różyczek plus lilia pośrodku bukietu to było jasno sprecyzowane życzenie Panny Młodej. Szczerze mówiąc spodziewałam się od samego początku, że ta nieskomplikowana w sumie kompozycja będzie mnie kosztowało sporo trudu. I nie myliłam się. Fioletowe mini-różyczki przywędrowały z Holandii na czas, ale ich cena przybyła z kosmosu. Nie miałam jednak wyboru skoro były to wymarzone róże Panny Młodej. Kwiaty lilii – te mocno rozwinięte – nie nadawały się do bukietu. Nie miały odpowiedniego turgoru i jakoś tak zbyt nachalnie wyglądały. Kwiaty mniej rozwinięte dziwnie sterczały na mikrofonie. W całym Szczecinie nie mogłam kupić cienkiego drutu do wykonania kryzy, a właśnie takie -z metalowej siateczki – miało być wykończenie bukietu. O prostym krysztale na zakończenie rączki mogłam pomarzyć.
A jednak udało się. Z ceną się pogodziłam. Srebrny drucik pomogła załatwić mi moja konkurencja ( prawda, że każdy chciałby mieć taką konkurencję ?). Kryształ zamieniłam na ozdobny kryształowy chwost, a lilię dopracowałam doklejając do mniej rozwiniętego kwiata pojedyncze płatki. Całość , choć wyszła dość wysoka , była urocza i wzbudziła niekłamany zachwyt u odbierającej wiązankę Panny Młodej. A to jest dla mnie zawsze najważniejsze.
Na zdjęciach : butonierki , broszki dla mam, bransoletka dla świadkowej, przypinka dla Pana Młodego i ślubna wiązaneczka (nie wiem dlaczego na zdjęciu wygląda na taką dużą. W rzeczywistości była całkem normalna, a te fioletowe różyczki były wielkości paznokcia i to takiego bez tipsów)