Gdy znajomi zwracają się do mnie z jakimś kwiatowym zamówieniem, zawsze jest mi bardzo miło,że mnie właśnie obdarzają w tym względzie zaufaniem. Ślub jest okazją szczególną.
Kamili i Michałowi życzę z całego serca wszystkiego najlepszego.
A na zdjęciach : wiązanka ślubna,butonierki, bransoletka dla świadkowej oraz skromna lecz bardzo subtelna i wymowna dekoracja samochodu.
Na hasło : dożynki mamy od razu cały pakiet kwiatowych i owocowych skojarzeń. Przede wszystkim zboże, słoneczniki, jarzębina, dynie, kukurydza i kolory : słoneczna żółć, ciepły pomarańcz, nasycona czerwień. Wiklinowe kosze i drewniane cebrzyki.
Niestety, życie nie jest takie proste , na jakie z pozoru wygląda. Życzenie klientki zamawiającej dożynkową dekorację sali było następujące: żadnych słoneczników , żadnej dyni. Bez żółci i czerwieni, raczej bordo.I ogólnie rzecz biorąc raczej elegancko niż w zgrzebłych klimatach. Uratowały mnie jabłka. Pasowały idealnie do dożynkowego charakteru przedsięwzięcia. Zaprojektowałam proste i eleganckie zbożowo-jabłkowe wianki ( ich wykonanie kosztowało mnie co prawda trochę pracy, ale efekt był zadawalający). Sięgnęłam po pięknie przebarwioną hortensję i pasujące do niej kolorem sedum. I było bordowo -zielono i ogólnie raczej elegancko niż w zgrzebłych klimatach)
( A poniżej – dożynkowy bukieciorek)
Cały florystyczny świat żyje Mistrzostwami Europy w Czechach „EUROPA CUP 2011”. Przez weekend mistrzowe z różnych krajów ( Polskę reprezentował Zygmunt Sieradzan) zmagali się w kilku kategoriach, tworząc wymyślne, przebogate, niejednokrotnie bardzo awangardowe kompozycje. Gdy oglądałam zdjęcia prac konkursowych najbardziej przypadła mi do gustu instalacja rosjanki Natalii Zhizhko. Delikatna, interesująca kolorystycznie, wykorzystująca ciekawy materiał nieroślinny. Okazało się , że musiała być także doskonała technicznie, , bo Natalia Zhizhko wygrała konkursowe zmagania i otrzymała tytuł Mistrzyni Europy. Poniżej zamieszczam zdjęcia zwycięskiej pracy oraz tej, którą wykonał nasz reprezentant (zajął 9 miejsce,co jak na tak młodego florystę jest sporym osiągnięciem i , mam nadzieję, wróży mu wiele sukcesów na przyszłość). Więcej zdjęć obejrzeć można na www.forumkwiatowe.pl
Jesienne wieczory są ciche i nieruchome. Lubię je , bo przynoszą równowagę i spokój. Wyciszają. Łąki zastygają w mglistej melancholii, trawy prześwietlone zachodzącym słońcem układają się w dziwne gobeliny. Tylko drzewa , delikatnym poszumem wkradają się w ten spokój. Niedługo zaczną opadać pierwsze liście. Kiedyś wcale mi to nie przeszkadzało. Miałam wrazenie, że wraz z nadejściem jesieni wszystko wraca na właściwe sobie miejsce, bieg rzeczy obiera odpowiednie tory. Z upływem lat ta niezmienność natury zaczyna mnie coraz bardziej drażnić. Na wiosnę drzewa znów będą piękne i młode, czego nie mogę powiedzieć o sobie. I nie cieszy mnie już tak bardzo fakt, że właśnie teraz przyroda odkrywa przed nami całe swoje bogactwo, kusząc barwami , smakami, zapachami. Mam wrażenie, że chce obdarować nas na pocieszenie, w ten niewyszukany sposób zatuszować fakt nieuchronnie mijającego czasu.
Na zdjęciach: wołczkowskie łąki o zachodzie i pełen jesiennych kolorów kosz
Dziś pierwszy września.
Elegancko ubrane dzieciaki maszerują do szkoły. Początek roku szkolnego mija jednak w kwiaciarniach bez echa. Mało kto dostrzega, że kwiatek na przywitanie nauczyciela jest jak bezinteresowny uśmiech.
Bez echa mija także rocznica wybuchu II wojny światowej. Nie nauczyliśmy się pamiętać, szanować, oddawać czci. Często nie dostrzegamy, że ci którzy przeżyli koszmar wojny są przecież wśród nas. Oni nie epatują nas swoimi przeżyciami. Robią zakupy w marketach, spacerują po parkach, uśmiechają się do nas na ulicy. Czasami ze zdziwieniem patrzą na otaczajacą ich rzeczywistość. Tak bardzo jest inna od tej, którą zapamiętali z lat swojej młodości. Świat wartości, który był ich światem rozpada się na ich oczach. I to bez wojny.A my… no cóż? Jakże często bywamy niewyrozumiali, małostkowi.
To mój „margaretkowy klient” skłonił mnie do takich refleksji. Przyszedł dziś po kwiatki ze zwykłym uśmiechem i życzliwym pozdrowieniem, ale gdy zaczęliśmy rozmawiać o pogodzie, wspomniał, że „wtedy też był taki piękny wrzesień”. W dniu wybuchu wojny miał 16lat. Jako siedemnastolatek był już w partyzance. Przeżył śmierć bliskich, bombardowania, niemiecką okupację. A dzisiaj przyszedł do mojej kwiaciarni, jak co tydzień, po bukiecik margaretek na stół. I jak zwykle miło się uśmiechał, zapytał o męża i syna, kazał wszystkich pozdrowić i oczywiście zamachał na pożegnanie wrześniowym bukiecikiem.
Tagi: moi klienci, myśli takie sobie