Listopadowe nastroje
1 listopada jest dla mnie dniem wywieszenia białej flagi. Gdy byłam dzieckiem zdawało mi się, że wystarczy byśmy wszyscy zaprzeczyli istnieniu śmierci i ona faktycznie istnieć przestanie. Drażniło mnie gdy dorośli, nie wiedząc o moich planach, co jakiś czas wspominali o niej i z pokorą godzili się na jej obecność w ich życiu. Na nic zdało się moje amerykańskie, pozytywne myślenie.
Dziś pozostaje nam pamięć i nauka księdza Twardowskiego:
„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy…”
Tak wielu wysłuchałam dzisiaj w kwiaciarni trudnych opowieści. Każda z kompozycji nagrobnych przygotowanych przeze mnie to osobna historia, inny ból. I chociaż kwiaty przynoszą odrobinę ukojenia…