Po pierwsze : „Ukraineczka”…
Nowe wyzwania, nowe pomysły… dziwne, życiowe przypadki…. aż mi się zaległości w blogowaniu porobiły, jak nigdy, wprost nieprzyzwoite. A więc po pierwsze : nagła i niespodziewania przyjażń polsko-ukraińska, która wybuchła na niwie restauracyjno-florystycznej, a w związku z tym : szybka, przez co nie najlepiej sfotografowana, dekoracja walentynkowa w restauracji „Ukraineczka” ( www.ukraineczka.pl), łącząca zachodnią tradycję walentynek ze wschodnią tradycja sztuki ludowej. Karkołomne, ale możliwe. (Lepsze zdjęcia może uda mi się załączyć później).