Wyobraźcie sobie Anię z Zielonego Wzgórza. Idzie do ślubu. I przynosi do kwiaciarni zdjęcie bukietu, który chciałaby mieć. Ciasno ułożone różowo-kremowo-białe goździki, trochę innych kwiatów, ale głównie różowo.
Miesiac później biorę się za bukiet. Kładę na ladzie goździki i nic mi nie pasuje. Różowe są za różowe, białe są za białe. Łososiowe są dobre, ale nie pasują do nich różowe. Ani te zwykłe, duże, ani gałązkowe.Pasują za to kremowe eustomy i piękne śmietankowe róże. A najbardziej pasuje gerbera kermit!!! Skręcam w zieleń. Miał być tak modny teraz srebrzysty „starzec”, ale nie pasuje!!! Za szary! Robi się buro! Idę w zieleń : będzie proso!! Ania z Zielonego Wzgórza musi mieć bukiet jak najbardziej naturalny! Muszę pogodzić bukiet ze zdjecia, z tym co powstaje w moich rękach. I wiem! Podświadomie czułam… Ania z Zielonego Wzgórza ma miedziane włosy… I ten roż, ostry róż goździka wcale do niej nie pasuje. Będzie jeszcze zielony dziurawiec, lewkonia o bliżej nieokreślonym odcieniu i gwiazdki rojnika. Wiazanka, która powstała nie ma wiele wspólnego z tą ze zdjęcia. Czuję jednak, ze bedzie pasowała, jak ulał.
W poniedziałek otrzymuję w podziękowaniu dobre czerwone wino.
Jakże się cieszę!! Ania z Zielonego Wzgórza ma duszę taką, jak mój bukiet!
Tagi:
wiązanka ślubna