Surowa, groźna, wysuszona słońcem, wysmagana wiatrem. Wznoszące się coraz wyżej kamienne zbocza…kręte drogi…tunele, wawozy , oślepiające słońce na niebieskim do przesady niebie i żar, palący żar…
Tę krainę, jak czyściec, trzeba przebyć, by trafić do raju.( Wiem,wiem… metaforyczne „przegięcie” nastąpiło, ale co ja poradzę na to, że tak właśnie jest!)
Zjazd z Alp Prowansalskich w stronę Grasse to jedna z najbardziej ekscytujących tras, urzekająca widokami , które już na zawsze zostają pod powiekami. Jeszcze jesteśmy w górach, jeszcze krążymy po zawiłych serpentynach, ale już, w dalekiej, bardzo dalekiej perspektywie połyskuje morze. Zdaje się, ze to fatamorgana w gorączce i surowości górskiego krajobrazu, obietnica koloru i orzeźwienia.
Aż w końcu dosięgamy wzrokiem pierwszej rozłożystej palmy, pierwszego opalonego ochrą domu i wpadamy nagle w feerię barw, tygiel zapachów, bujność natury. Odsłania się przed nami nagle,całkiem niespodziewanie i z ogromną siłą całe bogactwo Lazurowego Wybrzeża. Wciąga nas w wir estetycznych doznań.
Od pierwszego wejrzenia zakochujemy się w wyblakłych od słońca kolorach prowansalskich domów, przyzwyczajamy się szybko do natrętnej muzyki cykad, blask słońca na lazurowym morzu wydaje się całkiem naturalny. Zapach lawendy towarzyszy nam wszędzie, aż w pewnym momencie przestajemy go zauważać. Codziennie rano jemy małe „dejeuner” z chrupiącymi croissantami na barwnych, prowansalskich obrusach. Zaglądamy do małych sklepików pełnych uroczych drobiazgów, do pracowni, w których artyści malują, rzeźbią w glinie, gładzą z czułością kawałki oliwkowego drewna. Spacerujemy po kolorowym targu, gdzie pełno serów, owoców, kwiatów i warzyw. Wieczorem otwieramy wino na plaży i słuchamy morza,… innego niż to w Polsce,… opowiadającego zupełnie inne historie.
Wracam. Zabieram ze sobą pęki lawendy, muszle, prowansalsie”tissou”. Będę starała się w moich kompozycjach odtworzyć atmosferę słonecznych , prowansalskich wakacji. Z pewnoscią znajdą się w nich słoneczniki, karczochy i lawenda, może cytryny, mimoza , kawałki barwnych materiałów, muszle i pędy winorośli. Naczynia będą oczywiście z surowej gliny lub ocynkowane. Naturalne materiały, prostota formy – to Prowansja w moich kompozycjach.
A w sierpniu do Krzemienia, jak co roku…. Prowansja zaczeka…
Tagi:
ciekawe miejsca