Jarmark Jakubowy w Szczecinie to według mnie dowód na to , jak bardzo ludzie spragnieni są radosnego bycia ze sobą, tworzenia wspólnoty o wymiarze nie tylko ludycznym , ale także duchowym. Z roku na rok jarmark przyciąga coraz więcej osób , bo – ważne jest to zwłasza tu, w Szczecinie – pozwala wracać do korzeni, sięgać do tradycji , do której szczecinianie sięgają wciąż nieśmiało, budować tożsamość i prawdę tego co „tu” i „teraz,” na tym co „dawniej”.W oparciu o siłę Kościoła, pozwala szczecinianom poczuć piękno i siłę ich miasta.
Mieszkańcy Szczecina na jarmarku czuli się bardzo dobrze.. Swiadczyły o tym tłumy przed Katedrą i tłumy w katedrze. Świadczyło to, że nie opuszczali placu katedralnego do późnych godzin nocnych, że byli radośni i uśmiechnięci, że chętnie uczestniczyli zarówno w katedralnych nabożeństwach (bo to przecież przez wzgląd na patrona katedry – Św. Jakuba całe to świętowanie), jak i w imprezach oraz koncertach zorganizowanych dla uświetnienia odpustu.. Występy zespołów ludowych, koncerty organowe, pokazy walk rycerskich, prezentacje dziecięcych zespołów tanecznych,występ młodzieżowej orkiestry dętej to tylko niektóre atrakcje. Przesympatyczne było śpiewanie zespołu „Dzieci z Brodą”, a szczególny, mądry i bardzo klimatyczny koncert Mietka Szcześniaka, którego zawsze bardzo lubiłam, a teraz lubię jeszcze bardziej bo zachwycił się waldkowymi rybkami i nawet dokonał zakupu.
Jarmark Jakubowy jest też, jak pisze Bogdan Matlawski w „Studni Jakubowej” ” nie tylko przedsięwzięciem kupieckim, ale tworzy forum spotkań artystów z całego regionu, z różnych dziedzin sztuki, ludzi nie tracących wrażliwości na Boże sprawy. Powiada się , ze piękno przekazują tylko ci, którzy je mają. Właśnie tę wartość i radość życia ukazują uczestnicy „korowodu jakubowego” ” Że tak właśnie jest macie Moi Drodzy dowód na poniższym zdjęciu. Waldkowa ceramika wywoływała, jak widać, bardzo pozytywne emocje.
A co do „korowodu jakubowego”, w którym niesiono ulicami Szczecina figurę Św. Jakuba , to maszerowałam z nim przez Szczecin przy muzyce orkiestry dętej z Łobza.
Myślę, że nie tylko ja polubiłam jarmark właśnie za to subtelne przemieszanie „sacrum” i „profanum”.Ono najbardziej daje się odczuć, gdy z rozbrzmiewającej muzyką organową lub z pogrążonej w cichej modlitwie Katedry wchodzimy wprost w kolorowy, rozbawiony tańcem i śpiewem świat jarmarku. A najpiękniejsze jest to, ze nie ma w tych dwóch światach sprzeczności, że one wspaniale się uzupełniają.
Dzisiaj wiązanka, w której przewodnim motywem miała być lilia. Lilią udkorowana była sukienka Panny Młodej. Warunki więc były dwa : ma być lilia i wiązanka ma być prosta ,nieprzekombinowana , z jakąś subtelną nutą ekstrawagancji. Do tego ozdoba na rękę dla pani świadek,butonierki i dekoracja samochodu. Wszystko połączyłam jednym motywem : ozdobne chwosty z pąków lili, pereł i gożdzika. Szkoda , że rano siąpił deszcz. Samochód dekorowałam w garażu więc i zdjęcia nieco ciemne. Najważniejsze jednak, że zaprojektowana dekoracja wyszła naprawdę dobrze, trzymała się jeszcze lepiej, a gdy Młodzi jechali składać ślubowanie, zza chmur wyjrzało słońce.
Wyszedł nowy numer „Florum”. Są w nim m.in.moje aranżacje z jabłkami w roli głównej. Bardzo lubię klimat, który w roślinnych układankach wprowadzają jabłka. Trochę wieloznaczności, szczypta dowcipu, dużo ciepła , zachwytu nad smakiem i pięknem stworzenia. Tym jest dla mnie jabłko. Z kwiatami tworzy doskonałą całość.
Tagi: Florum, Prasa o mniePamiętacie wianki, którymi chwaliłam się w maju ? Modelki na okładce nowego numeru „Strefy Kobiet” wyglądają w nich naprawdę pięknie. Duża w tym zasługa Pań Lili i Lilianny Nogal , które wystylizowały dziewczęta do sesji. Cieszę się, że mogłam ubogacić tę sesję kwiatowo. Autorem zdjęcia na okładkę jest Pan Sławomir Trojanowski. Oto jeszcze kilka zdjęć z przygotowanej przez niego sesji
Wracam jeszcze na chwilę w wakacyjne klimaty, by dodać kilka pstryków ze spływu kajakiem rzeczką Trzebiochą. Każdego , kto odwiedzi Kaszuby, do spływu jakąkolwiek rzeczką zachęcam, bo każda jest urocza. Trzebiocha, którą spływaliśmy do jeziora Wdzydzkiego, płynie najpierw lasem niosąc kajak wartkim nurtem , potem wije się wśród łąk, by wreszcie wprowadzić nas na głębokie wody jeziora. Trochę zwalonych drzew, niskie mostki, malowniczo zwieszające się nad wodą gałęzie, rozbłyski słońca na wystających z wody kamieniach, chmary niebieskich motyli i zielonych ważek, szeleszczące na wietrze trzciny – to tylko niektóre z atrakcji takiej podróży.
Powrót z wakacji jest zawsze trudny, zwłaszcza jeśli spędziło się je w tak pięknym zakątku Polski , jakim są Kaszuby. W tym roku roztoczył przed nami swoje uroki Wdzydzki Park Krajobrazowy. Jeziora : Wdzydzkie i Radolne, i te mniejsze, ukryte w lasach : Schodno, Kramsko i Kramsko Małe. Piękne trasy rowerowe , pejzaże jak z bajki. Przejrzysta woda jezior, urokliwe rzeczki, wielobarwne łąki ciągnące się po horyzont. Kaszuby… – zakochuję się w nich coraz mocnej.
Jeżeli możecie, jesteście w pobliżu, macie wolny weekend zapraszam do Wdzydz Kiszewskich na jedną z najsympatyczniejszych imprez prezentującuch sztukę ludową i rękodzieło głównie Północnej Polski. Wybieramy się tam z naszymi kiwiakami, tukanami i innymi stworkami. Jarmark Wdzydzki organizowany jest co roku przez Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny www.muzeum-wdzydze.gda.pl. To naprawdę warto zobaczyć!!
W Wołczkowie wystarczy zapuścić się odważniej w którąś z uliczek, by znaleźć się w okalającym mieścinkę lesie. Łąki po horyzont, trawy i kwiaty najróżniejszych odmian tworzą, że się tak poetycko wyrażę , kolorowe kobierce. Można uczyć się z nich doboru barw, zestawiania faktur. Spacer z moimi dwoma psiakami w ” tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych ” to naprawdę sama przyjemność.
Mamy w Szczecinie piękne miejsce, gdzie odurzający zapach róż i lip działa równie mocno na odwiedzających co feeria barw i kształtów. To Różanka – zachwycajacy różany raj. W związku z nabytą wakacyjną wolnością byłam tam dzisiaj z koleżankami. Spacerowałyśmy wonnymi alejkami, podziwiałyśmy urodę i różnorodność kwiatów. Przysiadłyśmy przy „Ptasiej fonntannie”, która odtworzona z przedwojennych zdjęć skąpana była w liliach- tak modnych w międzywojniu kwiatach (chwała temu, kto o takich szczegółach stylistycznych pomyślał). Obejrzałyśmy także propozycje Galerii „Pod Sukniami”. Bardzo lubię malarstwo naiwne i cenię sobie fakt, że są w Szczecinie ludzie zajmujący się jego promocją.Prace Tadeusza Głowali – kolorowe i radosne doskonale wpisywały się w klimat ogrodu. Słonko przygrzewało, lody z Castellari były pyszne – no, pełnia szczęścia po prostu!