Festiwal Róż – Skarbimierzyce – i my
A teraz nastał czas by podziekować mojej wspaniałej, pracowitej ekipie, na którą zawsze mogę liczyć. Bez tych żartych na florystyczną robotę dziewczyn niewiele bym zdziałała. Bo mogę sobie wymyslać, planowac i projektować, ale by projekty ujrzały swiatło dzienne potrzeba zaangażowanych całym sercem ludzi. I ja mam szczęście mieć takich ludzi wokół siebie. Bardzo dziekuję Blance Jakubowskiej, Ani Woźniak-Namirowskiej i Ani Zyzek za to, ze pracowały ze mną przez te kilka dni do poźnego wieczora ( bo przygotowania do festiwalu odbywały się nie tylko w kwiaciarni, ale i w skarbimierzyckiej wozowni niemal do nocy) znosząc moje podenerwowanie i apodyktyczną naturę.
Dziewczyny, rzadko bywam wylewna, ale tym razem jestem naprawdę wzruszona faktem, że z tak wielkim zapałem, dobrą energią i humorem wspierałyście mnie w festiwalowych zmaganiach. Blance dziekuję za to, że była z nami i tworzyła florystycznie mimo iż jest „podwójna”. Słuszna decyzja, niech się maluch estetycznie ogarnia . Im wcześniej tym lepiej. Ani Zyzek dziękuję za urocze słoiczki i ogromną pozytywną energię, jaką wnosi zawsze do naszego zespołu. A mojej Ance za to, że potrafiła podnieść mnie na duchu , gdy brakło sił i za ogólny „ogar” korowodu. Bez Ani, ktora potrafiła znależć wspolny język z dziećmi, dyrygowała nimi na scenie tak, ze pieknie ustawialy sie do zdjęć i rozumiała mnie bez słów korowód nie byłby taki jaki był! Wielkie podziekowania raz jeszcze. Jesteście wspaniałe!!
Blanka – w koronie…
Wozownia – jestesmy specjalistkami od twórczego bałaganu 🙂 Blance bałagan nie przeszkadza. Powstają kwiatowe lampki
Ania Zyzek i szaty dla królowej kwiatów!
Niech Was nie zwiedzie ten niewinny uśmiech 🙂
Dwugłowy potwór florystyczny raz jeszcze. Ania i Blanka 🙂
Niedziela rano – pełna elegancja…
Widziana w przelocie ! Od bramy, skad ruszał korowód , do sceny, od sceny do bramy i spowrotem… Zrobiłam pewnie z 10 kilometrów… i to po bruku..
Podziekować chcę takze Waldkowi ( to mąż), Czarkowi ( to syn) i Oli za pomoc przy dekorowaniu sceny i przy cięzkich robotach fizycznych ( i takie były). Ola całkiem przypadkiem dostała się w moje ręce i odrazu została zagoniona do miotły. Tak bywa…
I jeszcze : ogromne podziekowania dla Pani Katarzyny, mojej wyjatkowej klientki, za tkaniny, które sprawiły, ze moje marzenia o pięknej dekoracji sceny mogły stać się rzeczywistością.
A na koniec… Głupawka pofestiwalowa 🙂
Było naprawdę pięknie… I WSZYSTKO SIĘ UDAŁO!!!
Tagi: Festiwal Róż, kwiatowe kreacje, pomysły florystyczne mniej i bardziej zwariowane