Blanka przesłała bałwankowe zdjęcia. Zatem raz jeszcze wracam do zimowych tematów, bo bałwanki tak są urokliwe ( zwłaszcza ten, sfotografowany w towarzystwie Ozuli – blankowego psiura), że nie sposób przejść obok nich obojetnie. Zauważcie, że bałwanek na zdjęciu powyżej, z florystyczną ( a jakżeby inaczej) fryzurą jest wyraźnie zadowolony z faktu, że zima dzięki niemu ma sens. Dumny z faktu bycia bałwankiem , patrzy troszkę niepewnie wprost w obiektyw. Zastanawia się zapewne, czy aby na pewno dobrze radzi sobie z funkcją bałwankowego symbolu zimy.
Na zdjęciu poniżej : dwa niezłe rozrabiaki. Szelmowskie uśmiechy, zawadiackie czapki.. Lepiej im w droge nie wchodzić….
A tutaj: bałwany po przejściach. Nie wiem, gdzie spędzały noc, ale mam wrażenie, że są jakieś z lekka „wczorajsze”. Nie wnikajmy jednak zbyt głęboko, bo bałwankowy świat może okazać swoje nieznane oblicze.
No i bałwan klasyczny. Uśmiech od ucha do ucha ( choć nieco szyderczy). Trzyma pion mimo zimowego słońca. Trwa na osiedlowym posterunku.
Na koniec : kule śniegowe są? – Są! Marchewka jest? – Jest! Guziki są? – Są! Podstawowe warunki zaistnienia bałwana spełnione zostały? – Zostały!! Zatem bałwan zaakceptowany!!
Uwaga, uwaga!! Niniejszy wpis jest świadectwem skrytych marzeń o powrocie do lat dziecinnych!! Mam nadzieję, że nie tylko moich 🙂
Tagi: myśli takie sobie, zima
W lesie – zima… Cisza, biel i szarość… Ośnieżone drzewa, czasami blask słońca między gałęzami, biało… biało…
Jadę przez Szczecin… Sprawdzam, czy i tam zima dotarła…. I niby wszystko jest : śnieg, nawet jeszcze prószy, śniegowe czapy na drzewach, zaśnieżone parki, białe pagórki… I czegoś mi brakuje, brakuje bardzo…. Jakiegoś elementu w krajobrazie niezbędnego, by zima miała sens… I nagle olśnienie… Wiem, wiem czego mi brakuje… Ale jest to tak smutne, że wolałabym nie wiedzieć…. Otóż, brakuje dzieci na sankach… Mijam puste pagórki pod domami na dużych osiedlach, puste parki… Nikt nie zjeżdża „z górki na pazurki”, nie tarza sie w śniegu i nie robi na śniegu „orła”. Nie słychać śmiechów, nie widać zaczerwienionych od mrozu uszu i oblepionych mokrym śniegiem małych postaci. Nikt nie lepi bałwana, nie toczy śniegowych kul po trawnikach…
No i szkoda mi zimy… Przecież przyszła… Dotarła, mimo globalnego ocieplenia i dała z siebie wszystko…
Tagi: myśli takie sobie, zima
Oczywiście wiosna….
Droga do pracy… . Po wczorajszym pieknym dzionku, nie mogłam uwierzyć. Dzień zaczynamy od łopaty do śniegu 🙂
Tagi: myśli takie sobie, zimaNa sylwestrowy dzień, miałam okazję zrobić ślubny, zimowy bukiecik dla dojrzałej już pary. Państwo Młodzi bardzo sympatyczni, z dystansem do świata, z ogromnym ciepłem w oczach we wzajemnych spojrzeniach zgodzili się na eksperyment florystyczny i rezygnując z bukiecika z kolorowych frezji ( „nie widziałam” go do biało-czarnej, w dość wyraziste wzory, kreacji Panny Młodej ), przystali z chęcią na moją zimową propozycję. Brawo dla odważnych!! I… Pomyślności!!
Tagi: wiązanka ślubna, zima
A jednak się ucieszyłam… Myśłałam, że to niemożliwe by mróz sprawił mi radość. Szadź była jednak tego ranka tak piękna, że nawet zimno zupełnie mi nie przeszkadzało. Łata z Walkerem biegały po lesie jak szalone i cudem udało mi się zrobić im zdjęcia w zimowym krajobrazie. Aron jak zwykle z godnoscią spacerował na tle oszronionych traw. Poświąteczny odpoczynek trwa. Cieszę się psami, niebieskim nareszcie niebem i zimą.
I jeszcze zimowy drobiazg. Czasami warto spojrzeć przez obiektyw aparatu
Tagi: myśli takie sobie, pieski, zimaWymyśliłam sobie zimę… biało-srebrno-turkusową. Nigdy nie sądziłam, że kolory te mogą mnie zauroczyć tak bardzo, bym chciała nimi właśnie „opowiadać” święta. Zapraszam zatem do kwiaciarni, bo choć za oknem nadal letnie słońce ( i niech tak będzie, jak najdłuzej!) u mnie mroźnie i śnieżyście. A turkus…?… jak widać i do niego dojrzałam. Jedna z moich klientek najpiękniej opisała dominujace w moich tegorocznych kompozycjach zestawienie barw : ” to tak, jakby połączyć pierwszy przymrozek na łąkach, gdy niebo do obłędu błękitne, a snieźystość biało-niebieska i skrząca, ze spłowiałą rudoscia traw…”
By umilić sobie czas między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem( bo zrobiłam sobie wolne i odpoczywam) postanowiłam przestudiować książkę Gregora Lerscha „Florystyczne podstawy komponowania”. Wstyd powiedzieć, nie przeglądałam dotąd żadnej wydanej przez Lerscha pozycji, a przecież to guru współczesnej, zwłaszcza polskiej, florystyki. Byłam na jego pokazie, śledzę jego prace we florystycznej prasie, ale nie mogę powiedzieć, by był moim mistrzem. Podręcznikowy charakter „podstaw komponowania” zupełnie mnie zniechęcił do lektury. Styl paralelny, formy tekstur, forma strukturalna, warstwowa, wiązkowa, punkt wyjścia poza pojemnikiem i w pojemniku i dalej w tym samym stylu. Może tak musi być, ale przypomniało mi to czasy moich polonistycznych studiów, podczas których zajęcia z teorii literatury potrafiły odebrać przyjemność z czytania każdej książki. Stawały się wartością samą w sobie . Tak samo jest tu. O jakaż szczęśliwa jestem w tym moim florystycznym świecie opartym na emocjach, na współbrzmieniu ze światem roślin, gdzie każdy kwiat ma dla mnie znaczenie indywidualne. Każda roślina sama decyduje o tym , w którym miejscu kompozycji chce zostać umieszczona. Ja tylko proponuję jej pewne rozwiązania, a ona swoim kształtem , stopniem rozwinięcia pąka, sposobem wygięcia łodygi mówi mi , gdzie najlepsze jest dla niej miejsce. Jakaż szczęśliwa jestem, że nie dostrzegam barier tego czy tamtego stylu. Jedyną barierą jest dla mnie moja na szczęście dość zdyscyplinowana wyobraźnia. Mogę tworzyć opierając się na wyczuciu. Mogę podlegać ulotnym wrażeniom i wciąż się rozwijać na mojej drodze do zgłębiania tajników estetyki florystycznego przekazu. Najważniejsze jest to, że w tych moich poszukiwaniach wiernie towarzyszą mi moi klienci, że się rozumiemy i rozwijamy wspólnie. To naprawdę komfortowa sytuacja, gdy można sobie pozwolić na bycie outsiderem.
Na Nowy Rok życzę wszystkim, by mieli odwagę – mimo trudnych czasów- realizować marzenia. Każdy z nas ma coś ciekawego, coś ważnego do powiedzenia. Życzę, by było to również ciekawe i ważne dla innych. No i w ogóle wszystkiego, wszystkiego najlepszego.
I jeszcze raz Pani Zima, projekcja mojej wyobraźni, tym razem z zimowym ( a może noworocznym?) bukietem w lodowatych dłoniach.
Tagi: kwiaciarnia, myśli takie sobie, zimaPonieważ się zaczęła…, przypominam, jak wygląda…(oczywiście w Wołczkowie)